W ramach działalności w organizacji Polnischer Verein Luzern – Klubik Orzełki odpowiadam za...
Wolfenschiessen - Rot Grätli - Engelberg
🚂 Wyjazd z Lucerny pociągiem do Wolfenschiessen.
🚌 Potem przesiadka na pocztowy autobus nr 564 do Oberrickenbach.
🎟️ Na miejscu kupujemy bilet w jedną stronę na kolejkę linową nad jezioro Bannalpsee.
👉 Opcja nr 1 (dla miłośników spokojnych spacerów): skręcamy w prawo i obchodzimy jezioro oraz wszystkie pobliskie szczyty łagodnym zboczem, mniej więcej na tej samej wysokości. To przyjemna, rekreacyjna wycieczka.
👉 Opcja nr 2 (dla tych, których wzywa duch „szwajcarskiej babci” 🏔️): skręcamy w lewo i podążamy bardziej ambitnym szlakiem.
Mijamy ostatnie krowy na trasie 🐄, zaczynamy czuć i widzieć miejsca, gdzie mieszkają świstaki 🦦 i kierujemy się w górę na szlak „alpejski”.
🎯 Plan był prosty – dojść do Engelbergu. A że dróg jest kilka, to nie ma większego znaczenia, którą się wybierze. My poszłyśmy w górę, przez Bannalp Pass – Schoneggeli.
⛰️ Na wysokości ponad 2200 m n.p.m. – bajeczne alpejskie krajobrazy, lodowiec i… dotykanie śniegu w sierpniu! ❄️
Po kilku odcinkach z łańcuchami i wspinaniu się po skałach dotarłyśmy na Rot Grätli (2549 m n.p.m.) – najwyższy punkt naszej wycieczki. Od tego momentu czekało nas już tylko zejście do Engelbergu 🙂.
🍺 Zasłużone piwo w schronisku Rugghubel, uzupełnienie zapasów wody i szybki odpoczynek – bo przed nami były jeszcze kolejne kilometry. Trzeba było pamiętać, że pociągi z Engelbergu do Lucerny w weekendy jeżdżą tylko raz na godzinę i bywają wypchane turystami.
⬇️ Dalej: zejście, zejście, zejście – aż do Alperbeizli, a następnie już asfaltową drogą do kolejki na Ristis (świetne miejsce – opiszę w innym poście).
🚡 Kolejką w dół, spod której odjeżdża bezpłatny autobus prosto na dworzec (pieszo ok. 20 minut).
🚆 Na koniec pociąg Engelberg–Lucern – oczywiście tylko raz na godzinę i zawsze pełen ludzi.
✨ Podsumowując: super wycieczka – ale tylko przy dobrej pogodzie, z dużym zapasem wody w plecaku (na trasie nie ma gdzie uzupełnić), w dobrym, sprawdzonym towarzystwie.
Na szlaku było sporo osób jak na szwajcarskie warunki, głównie legendarne „szwajcarskie babcie”, które mają kondycję kozic górskich. Nam, trzem dziewczynom, udało się dotrzymać im kroku – jechałyśmy z tą samą grupą kolejką w górę i w dół. Ale uwierzcie, łatwo nie było – a wszystkie trzy trenujemy regularnie i całkiem intensywnie. 🥵💪